piątek, 4 maja 2012

Jeden

Gabrysia

Stałam nad przepaścią i za chwilę miałam skoczyć na bungee.
- Jesteś gotowa?- zapytał mnie mężczyzna w średnim wieku.
- Jak nigdy.- odpowiedziałam po czym skoczyłam. Lot powinnien trwa kilka sekund ale mój się nie kończył. Zaczęłam krzyczeć i pankiować, ponieważ zdałam sobie sprawę, że tylko kilkadziesiąc metrów dzieli mnie od uderzenia w ziemię.
- Aaaaa - wrzasnełam, koło mnie stała stewardessa.
- Za chwilę lądujemy. Proszę złożyć stolik oraz ustawić fotel w pozycji pionowej. - kobieta sztucznie się uśmiechnęła i poszła do kolejnego pasażera. Gdy wykonałam wszystkie polecenia spojrzałam na zegarek, wskazył 2;28.
- Czas przestawić zegarek.- mruknęłam.
Zaraz po wylądowaniu poszłam po bagaże. To niesamowite, że moje całe życie zmieściło się w dużej walizce, plecaku i torbie. Szłam właśnie w kierunku parkingu, gdy ktoś złamał mnie za ramie byłam przerażona, że to może być jakiś pedofil, więc szybko wykonałam kilka ruchów, których nauczono mnie na samoobronie. Gdy chłopak leżał na ziemi przyjażałam mu się, ten jednak zaraz się podniósł, a ja stanęłam w pozycji obronnej.
- Gabi ? - spytał po polsku.
- Zależy dla kogo.
- To ja Bartek. Boże młoda ty to masz refleks.- odpowiedział. Dopiero teraz go poznałam. Musiałam przyznać, że bardzo się zmienił.
- Bartek.- krzyknęłam i przytuliłam go.- Boże ja cię tak bardzo przepraszam za to wszystko ale jestem zmęczona i przewrażliwiona.-rozejrzałam się dookoła - A gdzie wujek i ciocia ?
- Mama teraz jest w Stanach i wraca dopiero za dwa tygodnie.- ciocia była stewardessą.- A ojciec znowu musiał zostać na noc w pracy.- To ostatnie zdanie wypowiedział z grymasem na twarzy. Kilka miesięcy temu podsłuchałam rozmowę rodziców, którzy mówili że rodzicom Bartka od dawna nie układa się w małżeństwie. - Dobra to daj mi walizkę i zabieram cię do siebie.
- Masz własny dom? - spytałam zdziwiona.
- Mieszkanie.- uśmiechnął się triumfalnie.- Dostałem je na osiemnastkę.- chłopak ruszył w stronę taksówki. Podróż (o ile można tak nazwać 30 minutową jazdę autem) minęła szybko, w końcu była noc.
Cały czas rozmawiałam z kuzynem o wszystkim co się działo do tej pory. Opowiedziałam mu o Julce, oczywiście od razu się rozpłakałam. On mówił o swoich znajomych, o studiach które zaczyna od września i o kłopotach rodzinnych.
- Moi rodzice się rozwodzą.- burknął i nie chętnie się uśmiechnął. Muszę przyznać, że byłam zdziwiona, ponieważ ciocia i wujek zawsze wydawali się być parą idealną. - Wszystko się popsuło, gdy tata stracił pracę i musieliśmy wyjechać do Anglii. Mama nigdy nie pogodziła się z tym, że musiała zostawić rodzinę i znajomych.
- Ale gdy przyjeżdżaliście do Polski ciocia zawsze mówiła, że Londyn to cudowne miasto, a wujek ma świetną pracę.- mówiłam z nie dowierzaniem.
- Ojciec pracował po 20 godzin dziennie, a mama miała dość samotności dlatego znowu zaczęła latać w coraz dłuższe podróże. Przepraszam, dopiero co przyjechałaś, a ja dręczę cię swoimi problemami. - Bardzo dobrze, że mi powiedziałeś. Szkoda, że nie mogę ci w żaden sposób pomóc.- samochód się zatrzymał, gdy z niego wysiadłam moim oczom ukazał się apartamentowiec. - Mieszkanie , tak ? - zaśmiałam się.
- No tak. Wejdźmy do środka. - chłopak wziął moje bagaże i udał się do drzwi. Na parterze znajdowała się portiernia, a za nią winda, do której weszliśmy.
Okazało się, że na naszym piętrze są jeszcze dwa inne apartamenty. Gdy weszliśmy do tego o numerze 113 Bartek położył moje rzeczy w przedpokoju i zaczął mnie oprowadzać. Na samym początku weszliśmy do kuchni, która była połączona z salonem.
- Dobra tam na prawo jest twój pokój, a tam - wskazał palcem sąsiednie drzwi - mój. Ja się teraz kładę bo w przeciwieństwie do nie których mam jutro szkołę.- powiedział i poszedł do swojego pokoju , ja zrobiłam to samo.  

5 h później.

- Zabiję cię kimkolwiek jesteś.- powiedziałam, gdy usłyszałam dźwięk mojego dzwonka, podniosłam telefon i zobaczyłam na wyświetlaczu zdjęcie mojej mamy.- Halo ?
- Gabrysia, to ty? Dlaczego nie zadzwoniłaś zaraz po wylądowaniu?
- Mamo była już noc nie chciałam was budzić, niestety ty nie pomyślałaś podobnie.
- Och przepraszam nie chciałam cię budzić, no ale opowiadaj jak tam jest.
- Normalnie. Mamo jestem tu od kilku godzin i jestem padnięta. Mogę zadzwonić później?- spytałam z nadzieją w głosie.
- No dobrze ale nie zapomnij. Kocham cię , papa.- powiedziała moja rodzicielka po czym się rozłączyła,  a ja ponownie zasnęłam.


Faye

- Wyjdziesz wreszcie?! - krzyknęłam do Sophie, która już od dwudziestu minut siedziała zamknięta w toalecie. - Przecież jesteś chora i tak nie idziesz do szkoły, tym bardziej nie spotkasz tego całego Harrego, czy jak mu tam.
- Byłam pierwsza, więc czekaj, a to że nie idę do szkoły nie znaczy, że muszę wyglądać tak obleśnie jak ty.- odpowiedziała. Spojrzałam na zegarek, za dziesięć minut powinnam wychodzić, chociaż już teraz wiedziałam, że za nic na świecie nie zdążę.
- Dziewczynki śniadanie!.- usłyszałam tatę, który siedział na dole w kuchni. Gdy mama wyjechała on musiał się nami zająć i pilnować tej glizdy w domu, oczywiście mowa tu o nikim innym jak o mojej małej siostrze. Po chwili zrezygnowłam z czekania na wolną łazienkę i zeszłam na dół, gdy weszłam do kuchni poczułam zapach naleśników.
- Faye ty jeszcze nie ubrana? - spytał.
- Jak widać.- westchnęłam - Proszę cię idź jej coś powiedzieć, może ciebie posłucha.
- Oprócz tego, że jestem ojcem jestem też prawnikiem. - tata uśmiechnął się i poszedł na górę. Spokojnie zjadłam śniadanie i wróciłam do pokoju żeby wziąć czyste ubrania.
- No proszę już tatę musisz wysłać.- w drzwiach stała Sophie.
- Z tego co wiem jesteś chora, więc lepiej połóż się do łóżka chyba, że chcesz żebym powiedziała mamie o tym jak kiepsko wyglądasz, a wtedy raczej nie puści cię na koncert twojego ukochanego zespołu, prawda?- był to mój as w rękawie. Sophie zrozumiała, że mogę to zrobić i wróciła do siebie. Po piętnastu minutach byłam w połowie drogi do szkoły. Na moje nieszczęście lało jak z cebra i co chwilę wpadałam w kałuże. Cała brudna i mokra wleciałam do klasy, niestety nie zauważyłam Pani Hell, która akurat stała pod tablicą i wpadłam na nią wytrącając jej z ręki testy, które miała dzisiaj oddać.
- Evans! - wrzasnęła, a cała klasa wybuchnęła śmiechem. - Do dyrektora marsz.
- Och, a mogę przynajmniej się dowiedzieć co dostałam z testu? - spytałam, nauczycielka podniosła jedną z kartek.
- Masz piątkę, co nie zmienia faktu, że już cię tu nie ma.- odparła.
Gdy szłam korytarzem zastanawiałam się co ze mną jest nie tak. Moi rodzice: tata - najlepszy prawnik w całej Anglii, mama- redaktor naczelna jednego z lepszych pism dla kobiet. Miałam dobre oceny ale zawsze pakowałam się w kłopoty i to przez moją młodszą siostę, która wykorzystywała każdą sytuację żeby mi tylko dokopać, po chwili doszłam do sekretariatu.
- Faye Evans.- przedstawiłam się.
- Możesz wejść.- odpowiedziała strarsza kobieta. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je.
- Panie Dyrektorze? - zapytałam.
- Och to ty Faye, wejdź. Możesz mi powiedzieć co znowu zrobiłaś.- spytał ,a ja opowiedziałam w skrócie całą historię. Pan Robens był przyjacielem mojego ojca, więc znałam go od dawna i w sumie był jedną z nie wielu osób, które mnie rozumiały. - Faye, Faye, Faye.... Co ja mam z tobą zrobić ? - głośno się zastanawiał.- Na początek zostaniesz po lekcjach i będziesz czekała na nową uczennicę, która ma dołączyć do twojej klasy od nowego roku szkolnego. Jest ona z polski i dostała stypendium dlatego chciałbym abyś pomogła jej zaaklimatyzować się w nowym otoczeniu , a po drugie wydaje mi się, że jestem zmuszony porozmawiać z twoimi rodzicami. Teraz proszę wracaj do klasy.
- Oczywiście, dziękuję. - westchnęłam i powolnym kromkiem wróciłam na lekcje.


Mieszkanie Bartka.

    
Szkoła Faye.                                                                        Tata Faye.

***

Pierwszy rozdział... Nuda, nuda ale był potrzebny ;) Dziękuję za wejścia i komentarze, które podnoszą mnie na duchu. Obiecuję, że w drugim będzie się działo więcej ;)
Pozdrawiam kasl.






2 komentarze: